poniedziałek, 29 września 2014

Las Vegas - gorące miasto


Las Vegas - tyle słyszałam o tym mieście. Już sama podróż do niego była bardzo przyjemna, z Kalifornii z San Francisco przez Park Narodowy Sekwoi, przez pustynię Mojave, Dolinę Śmierci aż po blask Las Vegas. 
Piękne widoki, ciągle zmieniający się krajobraz - połacie winorośli, przydrożne gaje pomarańczy i mandarynek, zielone wzgórza, a w końcu pustynia i pojedyncze kolczaste krzaczki - po prostu pięknie.
A samo Las Vegas - miasto na pustyni, które żyje przede wszystkim w nocy. 

Wjechaliśmy do niego późnym wieczorem i było tak jak to sobie wyobrażałam i jak widziałam w filmach - blask neonów i kolorowych świateł, fala eleganckich samochodów na głównej ulicy Las Vegas Boulevard, czyli Strip, piękne hotele, zewsząd słychać muzykę i czuć atmosferę dobrej zabawy. Prawie w każdym hotelu kasyno. Ale mój wiek nie pozwalał mi nawet na zbliżenie się do automatów hazardowych.


W ciągu dnia było strasznie gorąco 110 st. Fahrenheit’a (43 st. C) i chwilami schronienia szukaliśmy w klimatyzowanych wnętrzach lub przy fontannach hotelu Bellagio. Jednak warto było zobaczyć Las Vegas z innej, jasnej strony.  W tym m.in. dom i szkołę znanego tenisisty Andre Agassiego, wieżę Stratosphere czy małe kapliczki, w których spontanicznie można wziąć ślub:-)  Takie to już jest Las Vegas - gorące miasto.























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz